14 najlepszych filmów Raya Liotty, uszeregowanych według ważności.

Mój ulubiony występ Raya Liotty nie znajdzie się na tej liście. Technicznie to niemożliwe.

FX's The League” to serial telewizyjny, który jest tak szeroki, jak tylko może być półgodzinny sitcom. To historia okropnych ludzi robiących straszne rzeczy w imieniu swoich złych drużyn fantasy football. W jednym z najlepszych odcinków serialu Ruxin (Nick Kroll) zaprzyjaźnia się ze swoim szefem, panem Hudabega (Ray Liotta), wybrednym zarazofobem. Ruxin jest chory, a kiedy próbuje to ukryć podczas spotkania, Hudabega gra Liottę. „Bycie chorym nie jest przestępstwem”, grucha, po czym pochyla się i krzywi: „Przestępstwem nie jest mówienie innym, że jesteś chory. »

Ta chwila to Ray Liotta w pigułce. Żaden aktor nie potrafi tak szybko przejść od humoru do horroru. Żaden tłumacz nie mógłby sprawić wrażenia, że ​​ten spust był zarówno ludzki, jak i obcy w tej galaktyce. Kiedy Liotta przestał się poruszać, Ziemia też się zatrzymała – taki był zakres jej grawitacji. Niezależnie od tego, czy jest niesamowicie nieruchomy jako wujek Sal w „The Many Saints of Newark”, czy wstrząsa duszami widzów jednym z pięciu najlepszych śmiechu, jakie kiedykolwiek nagrano na celuloidzie, Ray Liotta na zawsze zmienił świat filmu. Tak dobry, jak był w telewizji, powinniśmy odpowiednio świętować jego wkład w film – i życie.

Oto 14 najlepszych filmów Raya Liotty, uszeregowanych według ważności.

14. Bunt młodzieży

Jean Smart i Ray Liotta jedzą śniadanie w „Youth In Revolt”

Weinstein Company

„Youth in Revolt” najlepiej pamięta się jako moment crossovera Michaela Cery. W żywej i szczerej adaptacji epistolarnej powieści CD Payne'a autorstwa Miguela Artery, gwiazdor "Arrested Development" wykracza daleko poza George'a Michaela Blutha w podwójnych rolach Nicka Twispa i Francois Dillingera. Dillenger to wąsate alter ego Twispa, projekcja, którą Twist tworzy, aby zdobyć dziewczynę swoich marzeń (Portia Doubleday) i przejść przez życie w przyjemniejszy sposób. Oznacza to odurzanie się grzybami, kradzież wielu samochodów i ogólnie sianie spustoszenia. Cera jest bezsprzecznie znakomita w obu rolach, a film ma wiele małych, ale doskonałych przyjemności. Jednym z nich jest Ray Liotta.

To niezwykłe, że Liotta często grał postacie, które omijają prawo po obu stronach. Jego CV pełne jest unikających gliniarzy i przestępców, których człowieczeństwo uderza w sedno. W „Youth in Revolt” Liotta jako pierwszy występuje jako oficer Lance Westcott, nowy chłopak matki Nicka. Po pierwszej kradzieży samochodu Nicka Westcott zgadza się zgłosić kradzież samochodu, jeśli Nick ma mieszkać z ojcem. Chwila jest naładowana. Westcott chce dostać to, czego chce, ale, jak pokazuje występ Liotty, rozpoznaje w Nicku część siebie i działa na jej podstawie. Liotta niesie ze sobą scenę i jest to jeden z wielu elementów, który wynosi „Youth In Revolt” ponad główny nurt filmów o dojrzewaniu.

13. Wielu świętych z Newark

Ray Liotta łysy w "The Many Saints of Newark"

Warner Bros..

„The Many Saints of Newark” nie jest ostatnim filmem Raya Liotty. Urodzony w New Jersey aktor wkrótce zagra w przebojowym filmie Tarona Egertona „Czarny ptak” i pięknym filmie Elizabeth Banks „Kokainowy miś”. Prequel "Rodziny Soprano" w reżyserii Alana Taylora, Davida Chase'a, stanowi mimowolny łabędzi śpiew dla ogromnego talentu, który odszedł zbyt wcześnie.

„Rodzina Soprano” na nowo zdefiniowała telewizję, jaką znamy, i jest jedną z najbardziej charakterystycznych historii mafijnych XX i XXI wieku. Liotta zagrał także w wielu filmach, w tym w „Chłopcach z ferajny” i „Killing Me Softly”. Więc dobrze, że Chase znalazł mu miejsce w „The Many Saints of Newark”, zwłaszcza że Liotta odmówił zagrania Tony'ego Soprano, zanim James Gandolfini został wybrany do tej roli.

A jednak postacie, które Liotta ucieleśnia w filmie, są jeszcze bardziej fascynujące, niż można by sobie wyobrazić. Liotta gra dwie role w „The Many Saints of Newark”: braci bliźniaków Aldo „Hollywood Dick” i Salvatore „Sally” Moltisanti. Aldo jest bliższy klasycznemu archetypowi Liotty, pełnemu zwiniętej wściekłości i gwałtownych zwrotów. Natomiast Sal jest niezwykle spokojny. Wchodzi do filmu jak duch po śmierci Dicka. Wszystkie sceny, w których bierze udział, rozgrywają się przy małżeńskim stole wizytacyjnym, co oznacza, że ​​w tych momentach jest minimum ruchu. Jest tylko Ray Liotta, który niesie swoją duszę, mówiąc bardzo niewiele i kwestionując naturę serca wujka Dickiego (Alessandro Nivola). W końcu wydaje się, że Liotta prowadzi bezpośrednią rozmowę z gatunkiem i typem postaci, które uczyniły go sławnym. Dla wykonawcy takiego jak Liotta to piekielne przypomnienie.

12. Zabij posłańca

Ray Liotta w filmie „Zabij posłańca”

Koncentrują się funkcje

„Kill the Messenger” to jeden z najbardziej niedocenianych utworów w życiorysie Raya Liotty. Szczerze mówiąc, jest to jeden z najbardziej niedocenianych utworów w życiorysie całej jego obsady. Wysokiej jakości dramat kryminalny, wyreżyserowany z dowcipem i werwą przez Michaela Cuestę („Kłamstwo”, „Amerykański zabójca”), „Kill the Messenger” zasługuje na uznanie za jasną, ale żywiołową narrację o zamachu reporterskim z San Jose Mercury News. , Gary Webb, ujawnić powiązania między CIA a siatką handlarzy narkotyków. Jest to również jeden z niewielu filmów po „The Hurt Locker”, który dokładnie wie, jak wykorzystać gwiazdorską moc Jeremy'ego Rennera. Renner płonie jako Webb, reporter, którego arogancja jest mniej efektowna niż wrodzona, nawet w obliczu wrzącej przemocy. Ale całość jest znakomita, od Andy'ego Garcii, przez nieżyjącego już Michaela K. Williamsa, po wielkiego Raya Liottę.

„Kill the Messenger” to zabawny film Liotty, ponieważ aktor pozwala innym aktorom wykonywać ciężkie zadania. Podczas gdy pojawienie się Liotty w trzecim akcie jako Johna Cullena, źródło CIA, jest kluczem do fabuły filmu, jego silnik jest napędzany przez Williamsa i Williamsa, elektryzującą wersję „Freeway” Ricka Rossa w wykonaniu niesamowicie niepokojącego Michaela Sheena. Film robi dobrą rzecz, jeśli zawodnik wagi ciężkiej, taki jak Liotta, musi zejść z ławki tylko na kilka minut przed ekranem; Takim filmem jest „Kill the Messenger”.

11. Tożsamość

Ray Liotta myśli w „Tożsamości”

Universal Pictures

„Tożsamość” nie jest najlepszym filmem na tej liście, ale jest chyba moim ulubionym. To moja ulubiona, tak jak każdy z nas ma swoją ulubioną sieć fast foodów, sieć, o której głośno i wyraźnie przysięgamy, że jest naprawdę świetna, a nie tylko dobre miejsce do jedzenia, ponieważ jest łatwo dostępne, a jej menu jest proste.

„Tożsamość” jest równie łatwa do przeniknięcia. To zawiłe, ale nie skomplikowane. Kilku nieznajomych granych przez Johna Cusacka, Amandę Peet, Raya Liottę i niezliczonych innych wspaniałych aktorów przybywa do motelu w środku burzy. Wszyscy utknęli, a ludzie zaczęli umierać. Gdy ciała się piętrzą, mroczna tajemnica Jamesa Mangolda zamienia się w gotycką dekonstrukcję. Zwroty akcji stają się czerwonymi śledziami, a czerwone śledzie stają się kluczami do odblokowania coraz bardziej szalonej historii.

Czasami to wszystko, czego potrzebujesz. Na każde kinowe arcydzieło, które trafia do kin, powinien przypadać szybki film, który natychmiast trafia w sedno i sprawia, że ​​czujesz się jak milion dolarów. „Tożsamość” jest właśnie takim filmem. Śmiało i zamów.

10. Pole snów

Ray Liotta gra w baseball w „Field of Dreams”

Universal Pictures

Liotta jest przeciwieństwem „Field of Dreams”, słynnego filmu o baseballu, w którym występuje. Aktorzy są częścią zespołów, a zespoły dają głos sercu i duszy projektu. Technicznie rzecz biorąc, Liotta spełnia tę funkcję, grając ducha Shoeless Joe Jacksona, jednego z wielu bejsbolistów, których Ray Kinsella (Kevin Costner) napotyka podczas budowania magicznego diamentu baseballowego.

Ale „Field of Dreams” jest tak celowo rozwodniony, promienny i hojny, jak jego otoczenie na Środkowym Zachodzie. Inaczej jest w przypadku Shoeless Joe Jacksona. Jackson jest tak samo zakorzeniony w Wielkim Kryzysie, jak w rodzinnej historii sportu. W rezultacie przedstawienie Liotty na każdym kroku walczy z „Polem snów”, odnajdując niuanse gniewu, desperacji i ducha rywalizacji, które niewielu aktorów potrafi znaleźć. Jeśli Ray Kinsella boi się zestarzeć bez osiągnięcia czegokolwiek, Shoeless Joe Jackson to człowiek, który osiągnął wiele, a dla którego to wciąż za mało. Liotta zapewnia kontrast, który sprawia, że ​​„Field of Dreams” szybuje. Bez niego film po prostu nie odniósłby sukcesu.

9. Historia małżeńska

Ray Liotta w "Historii małżeńskiej"

Netflix

Wybuch miłości do Raya Liotty po jego śmierci potwierdza jego doskonałą reputację. Początkowa reakcja na „Historię małżeńską” Noaha Baumbacha dowodzi jednak, że Ray Liotta również był mocno niedoceniany. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że krytycy chwalą twórczość Scarlett Johannson, Adama Drivera i hipnotyzującej Laury Dern, ale w sumie nawet nie wspominają o Liotcie?

W „Historii małżeńskiej” Liotta gra Jaya Marottę, drugiego prawnika, którego Charlie Barber (Driver) zatrudnia do nadzorowania jego postępowania rozwodowego. Marotta nie boi się walczyć na twardo. Kiedy sprawa trafia do sądu, Marotta organizuje serię zabójstw Nicole (Johannson), przyszłej byłej żony Charliego, i grozi podjęciem kroków prawnych po tym, jak Nicole włamie się do e-maili Charliego.

Jeśli „Historia małżeńska” opowiada o tym, jak miłość może stać się żrąca, nigdy tak naprawdę nie odchodząc, Marotta jest uosobieniem tego, co dzieje się, gdy cynizm bierze górę. Jego historia jest wypisana na jego twarzy. Widać to w każdym działaniu, jakie podejmuje jako prawnik. Jest niezbędnym kontrapunktem dla Nory Fanshaw Derna. „Historia małżeńska” to bardzo dobry film, ale znalazł się na tej liście, ponieważ Liotta zasłużyła na więcej pochwał za jej niezwykłą kreację.

8. Żadnych nagłych ruchów

Ray Liotta z samochodem w filmie „No Sudden Move”

HBO Max

W sporcie mówimy o „heat checku”, kiedy sportowiec sprawdza swój poziom gry w danym momencie. Jeśli gra w koszykówkę, może strzelać daleko poza łuk za trzy punkty. Jeśli to golfista, może celować w dołek w jednym. W obu przypadkach sportowiec już wie, że jest dobry; próbuje określić swój potencjał wielkości.

Steven Soderbergh był badany przez całą swoją karierę. Każdy projekt, którego się podejmuje, sprawdza jego możliwości i zakres. W ciągu ostatnich pięciu lat Soderbergh wyreżyserował thriller techno („Kimi”), pozasezonowy dramat sportowy („High Flying Bird”) oraz komedię o praniu brudnych pieniędzy („Pralnia”). Żaden nie osłabił siły jego CV. Mężczyzna nadal topi kosze.

„No Sudden Move” to kolejny z ostatnich hitów Soderbergha. Na papierze ten film kryminalny z 2021 roku może być najmniej ambitnym dziełem Soderbergha. Przy produkcji ponownie współpracuje z gwiazdami trylogii „Ocean”, Donem Cheadle i Mattem Damonem, aw jego DNA są wyraźne ślady „Co z oczu” i „The Limey”.

A jednak „No Sudden Move” wydaje się całkowicie oryginalnym wpisem w filmografii Soderbergha z dwóch powodów. Po pierwsze, scenariusz Eda Solomona („Faceci w czerni”, dramat HBO Soderbergha „Mosaic”) z wielkim wdziękiem i taktem wyjaśnia prywatne życie jego publicznie stoickich włóczęgów. Po drugie, aktorzy sprawiają, że te postacie są przede wszystkim ludźmi, a dopiero potem przestępcami. Widać to bardzo wyraźnie w roli Franka Capelli Raya Liotty, która mogłaby być riffem Henry'ego Hilla w „Chłopcach z ferajny”, ale zamiast tego jest uwodzicielska i poruszająca. To udar cieplny, jeśli taki istnieje.

7. Obserwuj i raportuj

Liotta wrzeszczy na Setha Rogana Obserwuj i zgłoś

Warner Bros..

To tragedia, że ​​„Obserwuj i raportuj” z każdym rokiem staje się coraz bardziej proroczy.

To nie jest przesada. Czarna komedia Jody Hill opowiada historię niezrównoważonego psychicznie policjanta z centrum handlowego, Ronniego (Seth Rogen), który wykorzystuje pościg za ekshibicjonistą, aby dostać się na policję. Przez cały film cierpi również psychiczne udręki z rąk detektywa Harrisona Raya Liotty.

Pomimo dobrych intencji, Ronnie ma tendencje do bycia samozwańczym, a cały ten chaos prowadzi do psychologicznej oceny, czy Ronnie jest psychicznie zdolny do wstąpienia do policji. Podczas oceny Ronnie opisuje powtarzający się sen: „Zaczyna się na placu zabaw… a potem słyszysz dudnienie. A nad horyzontem nadciąga czarna chmura z raka i ropy…”. Czy wiesz, co dzieje się dalej? Pojawiam się, wymachując największą strzelbą, jaką kiedykolwiek widziałeś w swoim życiu. I wiesz, co robię? Wysadzam w powietrze wszystko, co się rusza. W umyśle Ronniego świat jest mu za to wdzięczny. To tylko facet z bronią wykonujący dobrą robotę dla Boga.

Widzieliśmy Ronnies we współczesnej Ameryce więcej razy, niż możemy zliczyć. Czasami noszą mundury. Czasami mają manifesty. Tak czy inaczej, widzimy je znowu i znowu i znowu. Niewiele filmów zgłębiało psychologię Ronniego tak fachowo jak „Observe and Report” i żaden nie był tak zabawny. Ale w dzisiejszej Ameryce często śmiejemy się, żeby nie płakać. Dokładnie tak jest w przypadku „Obserwuj i raportuj”.

6. Miejsce za sosnami

Ray Liotta w filmie „Miejsce za sosnami”

Koncentrują się funkcje

Są lepsze filmy niż „Miejsce za sosnami”, ale niewiele jest tak pewnych siebie. Derek Cianfrance („Niebieska walentynka”, „Wiem, że to prawda”) rozpoczyna swój wielopokoleniowy dramat kryminalny od długiego ujęcia. W trzecim akcie śledzimy historię nieudanego napadu 20 lat po inicjującym incydencie i musimy w równym stopniu uporać się ze skutkami korupcji, jak i egzystencjalnymi pytaniami o losy rodziny. Krótko mówiąc, ten film trafia w samo sedno.

Podobnie jak w wielu innych filmach, w „Miejscu za sosnami” Ray Liotta gra rolę skorumpowanego gliniarza, ale w „Pines” ulubiony archetyp Liotty nabiera nowych kształtów. W drugim akcie filmu Peter Deluca Liotty przybywa do swojego współpracownika Avery'ego Crossa (Bradley Cooper). Nie jest reklamowany. Zostaje na kolację. Powiedzieć, dlaczego ta chwila rozwija się jak horror, zepsułoby zabawę, ale wystarczy powiedzieć, że nieznośne napięcie wynika z pewnego kierunku Cianfrance i zwiniętej gry Liotty, która wybucha groźnymi salwami śmiechu. Ten film, podobnie jak „Pines”, to amerykański skarb.

5. Narkotyk

Jason Patric i Ray Liotta kłócą się w "Narc"

Lionsgate

Zwiastun „Narc” jest otoczony dwoma cytatami, jednym prosto z thrillera kryminalnego Joe Carnahana, a drugim francuskiego pisarza Voltaire'a. To niezwykłe i nieoczekiwane. Podobnie jak „Nark”.

Cytat Voltaire'a brzmi: „Żyjącym jesteśmy winni szacunek, ale zmarłym jesteśmy winni tylko prawdę”. To serce silnika „Narc”. Nick Tellis, zawieszony tajny agent (Jason Patric, najlepszy w swojej karierze), zostaje przywrócony do policji, aby zbadać morderstwo kolegi, Michaela Calvessa. Oznacza to współpracę z Henrym Oakiem (Ray Liotta), potencjalnie niestabilnym partnerem Calvess. Gdy Tellis i Oak badają półświatek Detroit w poszukiwaniu zabójcy Calvess, ich poszukiwanie prawdy ujawnia brak szacunku i nieufność wobec najbiedniejszych mieszkańców miasta, a ostatecznie wobec siebie nawzajem. Tutaj pojawia się drugi cytat z trailera. „To nie ma nic wspólnego z zasadami i przepisami”, warczy Oak, „i wszystko, co ma związek z dobrem i złem”.

Kto ustala zasady w świecie chaosu? Co się dzieje, gdy organy ścigania nie potrafią odróżnić przestępstwa od czegoś bardziej niewinnego? Oto pytania, które zadaje „Narc”, ale nie oferuje łatwych odpowiedzi. Z drugiej strony to, co podkreśla „Narc”, to talent Liotty. Wybranie najlepszego występu Liotty jest prawie niemożliwe, ale jego całkowite zaangażowanie w rolę Henry'ego Oaka jest czymś, co można zapisać w księgach rekordów.

4. Coś dzikiego

Ray Liotta w filmie „Coś dzikiego”

Zdjęcia Sony

Ray Liotta może dosłownie zmienić przebieg filmu. Wystarczy obejrzeć jego drugi film. Jeszcze zanim pojawi się Liotta, „Something Wild” jest czymś cudownym. Wyreżyserowana przez niezastąpionego Jonathana Demme'a, pełna zwrotów akcji komedia akcji z nieodpartą Melanie Griffith i czarującym Jeffem Danielsem. Jej główny romans jest dziwaczny, brudny i pełen zabawy. Potem pojawia się Ray Liotta i przekształca film w zupełnie inne dzieło.

Liotta gra Raya Sinclaira, znęcającego się byłego męża Lulu, postaci granej przez Melanie Griffith. W swoim pierwszym występie dosłownie tańczy w kadrze i przenosi film od walca do tanga. Gdy „Something Wild” zmienia się w thriller, staje się także celebracją nieskończonych możliwości kina. Nie ma gatunku, którego film by nie poruszył, nie ma przednutki, której nie gra jak wirtuoz, a wszystko zależy od Liotty i jej ognistej obecności. To rzeczywiście coś dzikiego.

3. Delikatne zabijanie ich

Ray Liotta mokry w „Killing Them Softly”

Weinstein Company

W odcinku „Killing Them Softly” reputacja szefa mafii, Marka Trattmana (Ray Liotta), powraca, by go prześladować. Rzeczywiście, Trattman jest znany z organizowania legendarnej wewnętrznej pracy, dlatego Johnny „Squirrel” Amato (Brad Pitt) postanawia ją ukraść. Amato domyśla się, że jeśli ukradnie pieniądze z gry w pokera Trattmana, Trattman będzie najbardziej oczywistym podejrzanym z powodu jego przeszłych wykroczeń. To więcej niż dobra fabuła. To jest teza całego filmu.

Akcja „Killing Them Softly” rozgrywa się podczas amerykańskiego kryzysu finansowego, w czasach, gdy w XXI wieku brakowało pieniędzy, a dostępne pieniądze można by określić jako „pożyczone”. To był tak trudny czas, że prezydent Obama próbował zjednoczyć kraj, przypominając mu, że „z wielu jesteśmy jednym”. Klip z jego tekstem jest odtwarzany tuż przed tym, jak Amato przedstawia swój własny opis amerykańskiego snu: „Mieszkam w Ameryce. A w Ameryce jesteś sam. Ameryka to nie kraj. To biznes. »

Markie Trattman zajmował się przestępczością. Ameryka zajmuje się kampanią. Obaj próbowali wykorzystać swoją reputację, aby wydostać się z kłopotów. Jak pokazała historia, żadnemu z nich tak naprawdę się to nie udało. Ta otrzeźwiająca prawda w połączeniu z nienaganną reżyserią Andrew Dominika sprawia, że ​​„Killing Them Softly” jest więcej niż doskonały. To jest ważne. Jeśli nigdy go nie widziałeś, nadszedł czas.

2. Teren policyjny

Ray Liotta krzyczy w "Cop Land"

Zobacz

W „Cop Land” Ray Liotta wbija strzałkę w nos samego T-1000.

Nie, nie prawdziwy T-1000. I tak, współczesne arcydzieło neo-noir Jamesa Mangolda to znacznie więcej niż suma ekstatycznych, ale szorstkich i brutalnych części. Mimo to Ray Liotta poddaje Roberta Patricka takiemu traktowaniu, że Harvey Keitel wydaje się być szczerze przygnębiony. Jeśli cytuję wszystkich tych aktorów, to dlatego, że w zasadzie „Cop Land” wzywa rozpoznawalnych aktorów ze wszystkich środowisk kina akcji i filmów detektywistycznych (Liotta, Robert De Niro, Keitel i Sylvester Stallone), aby przedstawić swoją tezę: to dwie Ameryki, a brutalność policji wyznacza linię podziału.

Fakt, że „Cop Land” powstał w 1997 roku i nadal zaciekle rezonuje dzisiaj, powinien świadczyć o jego wielkości. Fakt, że przypomina „Chinatown” i „High Noon” przed inscenizacją swojej kultowej ostatniej akcji, powinien również o tym mówić. Ale to fakt, że nawet najdrobniejsze momenty w filmie, takie jak niezapomniane użycie strzałki przez Liottę, były popularne w mediach społecznościowych zaraz po śmierci Liotty, co świadczy o jego wielkości. W „Cop Land” nie ma ani jednego nudnego lub nieistotnego gestu. To empatyczny i skuteczny kawałek nirwany z filmu kryminalnego.

1. Przyjaciele!

Ray Liotta śmieje się w „Chłopcach z ferajny”

Warner Bros..

Trudno wyobrazić sobie napisanie czegokolwiek o arcydziele Martina Scorsese „Chłopcy z ferajny”, czego inni już nie powiedzieli, ale proszę.

Obraz śmiejącego się Raya Liotty, widziany powyżej, stał się memem. Wystarczy oszczędnie przeglądać Twittera w ciągu dnia, aby znaleźć ją w odpowiedziach na dowolny wątek. To popowa ikonografia drugiej generacji, moment, który był już klasycznym dziełem kina, ale teraz jest używany jako skrót konwersacyjny. Dla mnie to dowód na to, że bardziej niż jakikolwiek inny film o mafii, z wyjątkiem „Człowieka z blizną”, „Chłopcy z ferajny” łączą gwiazdy muzyki pop z przestępcami. Kult jednostki ożywia tę dwójkę. Bogactwo, które wszyscy gromadzą, jest zarówno zachętą do zaradności, jak i materiałem, z którego wykonane są kapitalistyczne marzenia. „Chłopcy z ferajny mają tyle samo wspólnego z Narodzinami gwiazdy, co z Donniem Brasco, od sekwencji oszałamiającego rozwoju Henry'ego Hilla (Ray Liotta) po jego napędzaną narkotykami depresję i paranoję.

„Chłopcy z ferajny” to także film, dzięki któremu Ray Liotta stał się gwiazdą. Istnieje wiele powodów, by sądzić, że Liotta stałby się hollywoodzką instytucją, gdyby nie mafijny epos Scorsese – wystarczy spojrzeć na resztę tej listy, aby się o tym przekonać – ale nie można sobie wyobrazić, że jakikolwiek inny film mógłby służyć jako Gwiazda Północna dla reszta kariery Liotty. Świat jest dłużnikiem „Chłopców z ferajny” na więcej niż jeden sposób. W świetle śmierci Liotty oglądanie po raz pierwszy lub ponowne oglądanie jest absolutnie konieczne.

Czytaj więcej Przewodnik:

Zostaw komentarz

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *